* * *
Pornografia filozofów.
* * *
Każdy
jeden dzień jest taki sam. Każdy, to ta sama pętla na taśmie, ściśnięta po próg
nudności przez wypełnienie prozą porannych ziewnięć, buczenia ekspresu, szumu
spłuczki, stukotu tysięcy butów w metrze, jęków i pokasływań rzeszy anonimowych
pątników, skazanych na tą samą codzienność roboczego dnia i przyjmujących ją
nie tyle z dobrotliwą rezygnacją, co z pełną dozą bydlęcej nieświadomości.
Pobudka,
młynek do kawy, minięcie się przy łazience z matką idącą za potrzebą, wizyta w
pokoju siostry i zachłanne spojrzenia na jej nagusieńkie jak Bóg stworzył
ciało. Dźwięk kukułki w zegarze, nagły powrót do rzeczywistości i jeszcze jeden
łyk kawy, a potem ostatnie miłe spotkanie na schodach, z sąsiadką najwyraźniej
lubującą się w chodzeniu bez bielizny. Tak wygląda każdy dzień tytułowej
postaci filmu – Themroca, granego tutaj przez Michela Piccoliego (w Polsce
znanego choćby z „Habemus papam – mamy papieża”).
Fizjologiczne napięcie i napływ płynów ustrojowych już wcześniej niezwykle silne, wciąż mocniej się wzmaga zaburzając równowagę. Entropia układu rośnie, podczas gdy sam system nie podejmuje żadnych działań, by równowagę przywrócić, dzieląc ludzi na niezdolne do wzajemnej komunikacji grupy stadne albo przydzielając ich do prac bezproduktywnych i w obliczu wszechogarniającej beznadziei, pozbawionych wszelkiego znaczenia. Będący w samym środku tego wszystkiego Themroc osiąga punkt krytyczny, po którego przekroczeniu nie ocaleje żadna wartość, złamane zostanie każde tabu, przekroczone zostaną wszelkie normy, a uświęcone pojęcia wstydu i grzechu zostaną bezpruderyjnie starte z powierzchni ziemi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHPS8SoDyL0aD8Avk09ASlmniJ0ZlOIK5i4gXLv0-nPe5MTjs180wdyhXR8tyUAAXfE62a_ubQOqEayRj69IbOSgsCpkiyIb4vlwdYSjLCEZu8SbfuypIh7jqcn7v0X_ZJWroYnt9xO_I/s400/zegar.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEielM1BOkdsZE1mtUAFp63Z-u8GqgBejK4DUAxlV1XabPtgqVr0dQQMS7ranoHp_jNBoiPvuAGoypdb0A0X12oSUb_UH4iaV0yo39-knvgsWB9qlb8uDoLwXd4D-2qk130TBplWCUYuoIk/s320/r%25C4%2585ce.jpg)
Język filmu nie jest językiem
ludzkim. Udaje on mowę poprzez zniekształconą „frankofonię”, ale naprawdę w
obrazie nie pada ani jedno artykułowane słowo. Aby zrozumieć motywy bohaterów,
widz musi nastawić ucho na obszar emocji i pierwotnych doznań, jakby
nasłuchiwał niedźwiedzia czającego się w lesie.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWhEHiLQ9RGmV0cbPwIBFWgxKN7iYLpMHncIOMj0nOQI_NroNjDynPu4SeE2Cmp86Ef06bwe37VLUSS1jkmnMVbbW5-SMkgior0HLb2N196RIMHdILhkFmrKc6JGI8LrRD3DTsYiv8Vm8/s400/klata.jpg)
Widzowie na niedawnym pokazie zaserwowanym przez naszą Sekcję Kultury Współczesnej UJ stwierdzili, że film nie zawiera w sobie sensu. Jeśli kto zechce, może taką interpretację przyjąć swobodnie. Warto bowiem spojrzeć w niego jak w anty-zwierciadło, aby potem móc podjąć rozważania nad tym, co właściwie sensem jest.
„Themroc" zrzuca wszystkie fasady. Pokazuje, jak kruche są bariery chroniące nas przed własną zwierzęcością i jak łatwe do sprucia są społeczne gorsety, które nosimy. Przestrzega tym samym, by uważać, aby nigdy nie były one na nas za ciasne.
<P. C.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz